Kozi Wierch – wschód

Kozi Wierch 2291m.n.p.m. jest to najwyższa góra znajdująca się w całości na terenie Polski. O ile w warunkach letnich nie ma żadnych trudności, to zimą mimo wszystko trzeba uważać. Nachylenie pod wierzchołkiem robi wrażenie. Pomysł, aby iść na Kozi Wierch zaproponował kolega Paweł, który już tam był. Dla mnie to była świeżynka.

W całej krasie Kozi Wierch

No ale od początku… Środku tygodnia decyzja zapadła, że idziemy na wschód, celem był Kozi Wierch. W sobotę mocno się zorganizowałam, praca do trzynastej, ogarnięcie spraw domowych mała drzemka, pakowanie plecaka i o dwudziestej drugiej wyjazd w stronę Palenicy Białczyńskiej. Na parkingu czarna noc, za to niebo pełne gwiazd co oznaczało obiecujący wschód Słońca.

Dolina Pięciu Stawów

Ruszamy w stronę Wodogrzmotów Mickiewicza, przy kierunkowskazie kierujemy się do Doliny Pięciu Stawów. Idzie się bardzo dobrze, raki nie były potrzebne aż do momentu podejścia czarnym szlakiem ku dolinie. Tu zrobiliśmy małą przerwę na posiłek i ciepłą herbatę i łyk kawy. Dość strome podejście plus twardy śnieg wymagały dodatkowego zabezpieczenia, ale samo wyjście poszło jak płatka.

Minęliśmy schronisko i przy Wielkim Stawie skręciliśmy w prawo jak pokazywał znak w stronę Koziego Wierchu. Początkowo szliśmy za szlakiem, gdyż śnieg całkowicie zniknął. Obraliśmy kierunek przejścia środkiem Szerokim Żlebem. Połowie żlebu padła decyzja o założeniu raków, tu już był zbity twardy śnieg. Czas uciekał powoli sie rozwidniało, a do szczytu był jeszcze kawałek.

Widok z z podejścia Zlebem

Krok za krokiem i na szczyt weszliśmy 4.50, był to idealny czas. Rozpoczął się spektakl, nigdy w zyciu czegoś takiego nie widziałam. Radość moja była ogromna, widok zapierał mi dech w piersiach. Zmieniające się ciśnienie powodowało taniec mgły, która przysłaniała i po chwili odkrywała słońce i wierzchołki szczytów.

Wschód z Koziego Wierchu

Żadne zdjęcie nie odzwierciedla tego co tam widziałam , jaką radość przeżyłam, jaka byłam szczęśliwa. Były to najpiękniejsze chwile w moim życiu.

Bo życie jest po to aby je kochac

Po półtora godzinnym rozkoszowaniem się spektaklem, radością rozmowa z kolegą przyszła pora na powrót. Schodziliśmy powoli podziwiając szczyty i Dolinę z małą przerwą na degustacje naszych zapasów w plecaku. Nie wyspani, ale bardzo szczęśliwi kierowaliśmy się w stronę Schroniska, następnie na czarny szlak, gdyż przejście obok Siklawy jest jeszcze zamknięte.

Grań Wołoszanów
Szczęśliwa w Dolinie Pięciu Stawów

Oceniając sytuacje na wyjściu czarnym szlakiem do Doliny, postanowiliśmy założyć raki również na zejściu. Schodząc na dół spotkaliśmy mase turystów podchodzących pod gore , zaskoczeniem było to ze wiekszosc szła w letnim obuwiu. Na tym odcinku panowały iście zimowe warunki, nie którzy sprawiali mocne zagrozenie nie zdając sobie z powagi sytuacji. No ale każdy decyduje za siebie.

Dolina Pięciu Stawów

Wyprawę uważam za bardzo udana zostanie w miom sercu na dlugo, było to coś wyjątkowego. Dziękuje koledze za wspólny czas, cierpliwość i poratowaniem ciepłą herbatą, jakoś wyjątkowo nie pomyślałam, żeby zabrać.

Górach wszystko jest proste, łatwe podejmowane decyzje nie sprawiają mi trudności na nizinach wygląda to ciut gorzej. Kocham góry są dla mnie azylem, bezpiecznym miejscem, każdego z Was zachęcam do małych i dużych wypraw. Dzięki takim wyjściom wiem, że wart żyć i kochać życie. Ciepło Was pozdrawiam i do zobaczenia w następnym wpisie.

Więcej zdjęć zapraszam do galerii.