Lisek górski

Coroczna Babia Góra

Od dłuższego czasu planowałam wypad na Babią Górę. Miałam ogromne szczęście, akurat tej środy pogoda uśmiechnęła się do mnie i była idealna na wyprawę. Trasę wybrałam inną niż zazwyczaj. Plan obejmował start z Przełęczy Krowiarki, następnie niebieskim szlakiem w kierunku PTTK Markowe Szczawiny, aż do Skrętu Ratowników, gdzie obrałam żółty szlak na szczyt. Powrót zaś czerownym szlakiem przez Sokolice.


Osób na szlaku było niewiele, w sumie nie dziwiło mnie to. W końcu to środek tygodnia. Mniej więcej w połowie żółtego szlaku spotkałam starszego pana. Postanowiłam, więc zamienić z nim parę słów.

– Witam Pana, piękny dzień na zdobywanie Babiej Góry – z entuzjazmem zagadałam.

– Dzień dobry i zarazem szczególny – z uśmiechem na twarzy odpowiedział, po chwili dodając – dobrze Pani trafiła, dzisiaj są moje 74. urodziny.
O coś pięknego. Złożyłam panu życzenia urodzinowe, po czym opowiedział coś zaskakującego, a zarazem wspaniałego jak dla mnie.

– Z Babią Górą jestem mocno związany, z czasem stała się moim corocznym celem. Który raz jestem tutaj? Pewnie pani nie uwierzy, ale 74. raz.

– Wow, to naprawdę piękna tradycja. Jeśli to nie jest tajemnicą… skąd taki pomysł? – zapytałam nieśmiało.

– Tradycję rozpoczęli już moi rodzice, z zamiłowania podróżnicy po górach. Na moje pierwsze urodziny wynieśli mnie na szczyt właśnie Babiej Góry. Przez to ta góra stała się dla mnie symboliczna – westchnął kierując wzrok ku szczytowi – A zamiłowanie do wędrowania po górach dostałem w prezencie, najlepszy prezent. I tak kontynuuje tradycję do dnia dzisiejszego.

Starszy pan opowiedział jeszcze pokrótce o wędrówkach w Tatrach i Beskidach poczym pożegnaliśmy się i każde poszło własnymi drogami dalej.
Refleksja po takim spotkaniu? Po takiej historii? Kochać i szanować życie tak, aby w wieku 74. lat móc podziwiać widoki ze szczytu o którym się marzy.