Szpiglasowy Wierch

Zima w Tarach to najpiękniejszy czas w skali roku. Uwielbiam tą biała przestrzeń gór, śnieg skrzypiący pod butami i powietrze zmrożone, ale ogrzewane promieniami słońca. Nie będę ukrywać że wybieram dni właśnie takie choć czasem zdarzają się pochmurne aurę, takie tez musza być, aby poczuć różnice bycie w górach. Tak się składa w tym sezonie zimowym, że jak mam wolne wypada słoneczna mroźna aura, wiec wykorzystałam ten czas, jadąc w Tatry.

Szpiglasowa Przełęcz

Umawiałam się z Pawłem zdecydowaliśmy, że jak tylko warunki pozwolą pójdziemy na Szpiglasowy Wierch. Wyjechaliśmy dość wcześniej kierując się w stronę Palenicy Białczańskiej, później do Wodogrzmotów Mickiewicza tam odbiliśmy w prawo w stronę Doliny Pięciu Stawów. Podejście do schroniska było w gęstej mgle, ale wiedziałam z prognozy były obiecujące, było to kwestia czasu aż pojawi się słońce.

Podchodzac juz do Doliny, nagle chmury zaczely sie podnosić , odsłaniając całą doline i kolejne wierzchołki gór.

Dolina Pięciu Stawów

Krótki postój w schronisku, mała przegryzka, kilka łyków kawy w ciepłym miejscu. W schronisku było dość duża ilość ludzisków, większość to tak zwane ”warszawki”. Z rozmowy przy stoliku wynikło, że każdy gdzieś idzie, ale jeszcze nie wie, jak i gdzie. My byliśmy bardziej zdecydowani wiec, żeby nie marnować dnia, który zapowiadał sie pieknie, zebraliśmy się i w drogę.


Widok na Zawrat i Kozi Wierch

Chce tu nadmienić, zanim przejdę do dalszego opisu moich wrażeń i przygód. Nie jestem żadna alpinistka, taterniczka występuje u mnie strach, obawa jak u każdego, ale lubię przygodę, lubię poznawać cos innego, lubię ryzyko, ale nigdy za wszelka cenę. Zawsze na pierwszym miejscu stawiam zdrowy rozsądek i bezpieczeństwo. No cóż, czasem mi się cos przydarzy niekontrolowanego, jakiś guz czy skręcona kostka mimo to nie zrażam się wyciągam wnioski i idę dalej.

Kierowaliśmy się od schroniska niebieskim szlakiem, po krotce między Przednim Stawem a Malym, odbiliśmy w lewo. Ups nie ma ścieżki, nocne opady śniegu zasypały ślady. Dlatego w schronisku tak ludziska się ociągali czekali ,az ktos przetoruje. Genialne podejście! Ale cóż po omówieniu tematu kolega decydujemy iść ile damy rade. Ja doświadczenie w torowaniu to mam tylko tyle, co w Beskidach i Gorcach, ale w Tartach ni huhu. Kolega zerowe. Pamiętałam z topografii gdzieś tam czytane jakprzebiega ścieżka. Ale czytać a być to różnica spora. Przejście po pod Miedziane w okresie zimowym jest bardzo niebezpieczne,ze względu na lawiny. Gdy szliśmy śnieg był mocno zwiazany, mimo to obawy były. Kolega, każdym krokiem przebija się przez śnieg i warstwę skorupy. Krok za krokiem idzie mu bardzo dobrze. Ja jako jego towarzyszka podążam dzielnie tuż za nim.

Uszliśmy dość spory kawałek pod Szpiglaswa Przełęcz gdzie doszło nas czterech turystów, następnie oni przejęli torowanie, my już do samej przełęczy szliśmy za nimi. Czym wyżej tym widoki coraz piękniejsze, trochę zwalniając mogliśmy je podziwiać. Doszliśmy do najtrudniejszego odcinka gdzie jak nie ma śniegu są łańcuchy. Ten odcinek jest dość stromy wariancie zimowy, wymagał sporego skupienia i mobilizacji. Po przejściu tego odcinaka jesteśmy na Przełęczy. Oczywiście radość bezcenna, widoki zapierają dech w piersiach. Ochów i achów nie było końca.

Na Przełęczy ze względu że prawie nikogo nie, na Szpiglasowy Wierch idziemy już na luzie. Po piętnastu minutach jesteśmy. Ze szczytu ukazuje się cała panorama Tatr. Czyste powietrze, błękit nieba, ośnieżone góry brak ludzi pozwala się na spokojnie delektować widokami. Kto z Was był i widziałto wie oczym piszę, jeśli ktoś jeszcze nie był, bardzo polecam. Cud nad cuda a w scenerii zimowej no bajka. Na szczycie tak sobie posiedzieliśmy pogadaliśmy gdzie jakie wierzchołki widać, buzie w słońcu wygrzaliśmy no i z żalem w sercu stwierdziliśmy że pora się zbierać.


Postanowiliśmy zejść przez Dolinę pod Mnichem do Morskiego Oko. Zejście no cóż strome, nie takie jak lecie gdzie mknie sie od kamyka, do kamyka i szlaku ubywa. Pomału schodzimy trochę na wprost. Był taki odcinek ,gdzie schodzac tyłem kazdy z nas osobno wbijał sie rakmi robił stopnie. W pewnym momencie tak mi się nogi rozczesały i mowie Pawłowi że nie dam rady, a on dasz rade jeszcze parę kroków i będzie ok. Biorę głęboki oddech patrze na góry i nagle …o mamamia przepiękny balon tuż nad nami spokojnie się przesuwa. Widok tak mnie zaskoczył, że zapomniałam o tym ,że nie dam rady wyciągam telefon i poprosiłam kompana żeby zatrzymał w kadrze ten widok z balonem. Po takiej pięknej chwili wszystko mi przeszło i resztę dogi pokonałam bez problemu.

Nie spiesząc sie, małymi postajami, zatrzymując się jeszcze na kilka zdjęć i podążyliśmy powoli do Morskiego Oka. Sugerując się słowem pana który schodził również w tę samą strone co my, zdecydowaliśmy, że przejdziemy na skróty przez las na taflę Morskiego Oka. Każdy krok to zapadanie się po pupe w śniegu pod którym była kosedrzewina. Pierwsze to było smieszne, potem to juz padały nie cenzurowane słowa. Zmachani, przemoczeni doszliśmy do jeziora. A tam kolejna niespodzianka okazło się ,że tafla jeziora nie jest zamrożona, kilku centymetrowa warstwa roztopionego sniegu spowodowała że od kolan w dół mieliśmy przemoczone na amen.

Zejscie z Przełeczy
Wrota Chełbinskiego

Przechodząc przez tafle Morskiego Oka widzieliśmy z daleka, jaka masa ludzi tam przebywa. Robimy mały postój, aby zjeść to, co nam jeszcze zostało staramy się jak najszybciej opuścić to miejsce. Czekało nas jeszcze około półtora godziny marszu jak dla mnie najbardziej nielubiany odcinek. Co zrobić trzeba było iść. I tak krok za krokiem zagłębiona w swoje myśli o tym, co dzisiaj widziałam,co przeżyłam, jakie mam wielkie szczęście że jestem zdrowa, ambitna i pełna marzeń. Po prostu jestem wielka szczęściarą. Droga mijała dość szybko, atrakcja były zaprzegi konne które nas mijały w strone przeciwną. Zrobiliśmy kawał trasy Pawel był zachwycony, dla niego to wszystko jest nowością , poznaje i uczy się zapachu gór. Mimo to jest fantastycznym kompanem mozna na niego liczyć w trudnych momentach. Oby wiecej takich ludzi było.

To był doskonały dzien pełen wrażeń, nowych doświadczeń , pelnych emocji. Bylo tez ogromne szczeście, ze sie udało. Oby takich dni było wiele w tym roku. Wszystkim Wam życzę, by chociaż kilka razy w roku mieć ten najlepszy dzień.

Więcej zdjęć w mojej galerii, gdzie zapraszam.

Do zobaczenia w następnym w opisie, juz moge zdradzic,że będzie ciekawie. Pozdrawiam.